Zakochałam się w Maderze przez mojego Wojtka. No bo – on kocha tę wiosenną wyspę, musiał mnie tam zabrać. Zabrał. I przepadłam. Madera jest jak Ziemia wiosną w mikroskali: morze zieleni, eksplozja kwiatów, Funchal tętniące życiem, spalona słońcem pustynia, kręte wąskie drogi, a jak już przestajesz wierzyć, że gdzieś tam istnieje jakiś prosty odcinek drogi dłuższy niż metr – lądujesz na maderowej wersji Route 66 😉 No i storczyki! Wrócimy tam na pewno nie raz i nie dwa, kiedyś zamieszkamy 😀
A dziś – szmaragdowe oblicze Madery: